2+

2+

Można powiedzieć, że grupa uczniów, która zdecydowała się wybrać na wyjazd narciarski otrzymała tym samym dodatkowe dwa dni ferii. Tuż po zimowej przerwie w poniedziałek rano, zanim jeszcze słońce wstało ruszyliśmy w Beskidy na białe szaleństwo. Wraz z grupą gimnazjalistów wypełniliśmy autobus, który zawiózł nas do Istebnej. Tam zostaliśmy powitani przez Panią Zimę, która w końcu zagościła w naszych górach. Nie tracąc ani chwili, od razu pojechaliśmy na stok narciarski Złoty Groń, by wykorzystać dobre warunki tam panujące. Na nartach śmigaliśmy aż do przerwy technicznej, podczas której pojechaliśmy się zakwaterować i zjeść obiadokolację. Po całodziennych zjazdach, wyśmienitej strawie i ułożeniu się w pozycji horyzontalnej wpadliśmy w błogostan. Jednak nie po to przyjechaliśmy w to miejsce by oddawać się próżniactwu. Po krótkiej przerwie udaliśmy się z powrotem na stok. Tam czekała na nas dobrze przygotowana, równa jak stół z lekko zmrożonym śniegiem trasa narciarska. Po prawej stronie stoku były porozstawiane bramki do slalomu. Chwilami mogliśmy się poczuć jak w Pjongczangu. Pomimo zmęczenia na stoku zostaliśmy do późnego wieczoru. W nocy szybka regeneracja sił, by rano, gdy tylko uruchomią wyciąg być tam z powrotem. Drugiego dnia aura zrobiła się jeszcze bardziej zimowa. Zaczął sypać śnieg, przez co przybyło sporo naturalnego puchu. Scenariusz na ten dzień mógł być zatem tylko jeden – narty, narty i jeszcze raz narty.
Do Raciborza wróciliśmy późnym wieczorem zadowoleni z dobrze spędzonego czasu
i udanego wyjazdu. Przerażała nas tylko perspektywa następnego dnia – definitywny koniec ferii. Jednak jak się okazało powrót nie był taki straszny. Za sprawą tego, że wszystkich uczestników rozliczono korzystniej jako młodszych gimnazjalistów, każdy z uczestników otrzymał spory zwrot kosztów wycieczki. Była to osłoda na gorzki powrót do szkolnej ławki. Może dla uczniów Mechanika była to mała degradacja, jednak ze względu na korzyści finansowe okazała się znośna.

Tomasz Gajda